logowanie | rejestracja
capri.pl » forum » off-topic » choć nie piątek, to jednak 13-ty :) Chrzest Caprika

choć nie piątek, to jednak 13-ty :) Chrzest Caprika

Ludzie! Co ja dziś przeżyłem!! :) Chyba spiszę wszystkie swoje śmieszne historyje, bo ich natężenie przechodzi ludzkie pojęcię!
Dziś rano pojechałem odebrać Caprika z generalki. Okazało się, że blacharz, który mi go robił (i miał mi go dziś zawieźć pożyczoną lawetą do domu) został zrobiony w trąbę i przejechałem się 20km za miasto na darmo. Nawiasem mówiąc wczoraj pytał kolesia czy może pożyczyć lawetę, a jak dzisiaj po nią przyjechał, okazało się, że gość ją lakieruje! :) No nie mógł zaczekać 4-ech godzin!? .. Pech. Ale! że lakiernik (to dwaj kumple) nie chciał by mu auto zalegało na podwórzu powiedział, że On się podejmie. No i wysłał blacharza, żeby załatwił lawetę na hak. Ale miał jakąś Audicę, która miała za mały tonaż na przyczepę, więc tylko przeciągnęliśmy lawetę na podwórko przed warsztat i pojechaliśmy do jego kumpla po Peugeota 807. Zostawiliśmy Audicę pod domem jego kumpla i wróciliśmy do zakładu.. Wiem, że przydługie.. ale będzie warto:) UWAGA, ZACZYNA SIĘ. Podczepiamy lawetę i gość mówi, że musimy na nią uważać, bo on nie chce ponosić żadnych kosztów.. Odpowiedziałem, że dobra, ale ja jakoś tak sam z siebie przyciągam ciekawe zdarzenia, więc żeby się przygotował.. Facet właśnie manewrował.. Popatrzył na mnie gdy postawiłem kropkę w zdaniu.. i BUM! Wjechał w słupek bramy. Poszedł klosz lampy w lawecie :) Wysłał syna do kiosku po "kropelkę" i następne 1,5 godz. kleiliśmy we trójkę to szkiełko jak dzieci bawiące się klockami Lego. Kiedy skończyliśmy, zaczeliśmy szybko się zbierać, bo gość miał napięte terminy i nadchodziła już pora powrotu, a myśmy jeszcze nie wyjechali.. Załadowaliśmy Caprika na lawetę.. cholera, a gdzie są pasy do mocowania? - Zostały w Audicy! :)) Znów syn na rower i wio. Przyjechał, przymocowaliśmy i w drogę. Facet odetchnął i zaczął się napawać jazdą. Mówi "ale extra fura.. (o Peugeocie) można piknik w środku zrobić.." A ja na to, że dla mnie to kupa plastiku a auto to my wieziemy z tyłu na lawecie ;) Facet przemilczał i nagle.. AAAA! Facet krzyczy! Mało się nie posrałem.. myślałem, że się laweta odczepiła czy co.. A facet, że mu lusterko odpada! I rzeczywiście!! Złapał szkło lustra (zewnętrznego) prawie w locie! Ja za kierownicę, on za taśmę (leżała koło pedałów) i dawaj kleić! :))) Kiedy skończył i przejął ster - tylko popatrzyliśmy na siebie i parsknęliśmy śmiechem.. On mówi "Ty jakiś pechowy jesteś!" A ja mu na to, Eeee tam! Przynajmniej coś się dzieje! Jestem szczęściarzem! Lampkę naprawiliśmy? Pasy przymocowaliśmy? Lusterko całe? Jedziemy? Więc o co chodzi? I w tej chwili... Auto zaczęło skakać. I bynajmniej nie to na lawecie:))) Facet: "O k...a! Co się dzieje?!" Zjeżdżamy! Ja mówię- że za 200m jest stacja, więc żeby zjechał. Powiedział, że wie i właśnie tam się zatrzymamy. Zabrakło nam.. 30 metrów! Skończył się diesel! Bak pusty:)))) Ludzie trąbią, gapie się zebrali koło lawety, ten dzwoni do kumpla, ja się zwijam ze śmiechu, no ogólnie sajgon! W końcu po jekiejś godzinie odjechaliśmy ze stacji zatankowani. Pominę szczegóły, ale to podobno cód, że w ogóle odpalił! Tak powiedział gość z obsługi stacji, że diesle tak mają i że musi być bardzo mocny accu. Okazało się, że nasz miał accu od.. Tico! :)) Respect 4 him:) Facet już wkurwiony, tyle godzin stracił.. przejazd kolejowy się zamyka.. tuż przed naszym nosem.. Powiedział, że pierdoli i że nie będzie nawet do mnie na podwórko wjeżdżał, tylko wypakuje mi auto na ulicy (dość ruchliwej..) i tak zrobił! :) Więc sam go przepchałem pod garaż, siadłem pod murkiem, pełen chillout i cieszę oczy nowym lakierkiem:) I tak coś nagle.. kapie. Kropi! Cholera, a ja tylnej szyby nie mam! Uszczelek nie mam (wszystko w garażu, a autko tuż przd nim)! Chowam auto! Łapię za klucze.. O o .. :) klucze zostawiłem u mamuśki w chacie.. :)) A Ona gdzieś wybyła! Dzwonię na komórę.. abonent.. :)) W szale zacząłem wynosić wszystko z korytarzy, ganku, otwartej piwniczki i dawaj zasłaniać dziórę po szybie.. A sam.. zatkałem kciukiem otwór na antenkę w nadkolu i tak stojąc godziną przeczekałem deszcz:) A następne 2,5 spędziłem na osuszaniu wnętrza:)))) Jakby było śmieszniej.. Mamuśka przyszła po 15minutach (po deszczu) i zdziwiona, że padało:) Wziąłem od niej klucz (bo cały czsa się chmurzyło) i schowałem Caprika. 10 min. później wyszło słońce. I tak mój Caprik przeszedł pierwszy chrzest :) I to w piątek trzynastego. A potem przyszedł Młody i się pochwalił, że zdał magistra:) I jak ktoś może mówić, że ja pecha przynoszę? :)) I to 13-go! ;)))))))))))))))

MILO Dokładna lokalizacja na mapie / 2006-07-13 22:04:25 /


No... rewelacja :-) To tylko może oznaczać, że wszystko ok będzie! Tylko żebym ja jakiegoś pecha nie przejęła po Tobie, za to, że tu pierwsza piszę.... :-) he he he

lotta Dokładna lokalizacja na mapie / 2006-07-13 22:57:02 /


nie ma to jak dobry początek ;P

mateush (proko) 3M Dokładna lokalizacja na mapie / 2006-07-14 00:20:46 /


jestes jak moj mlodszy brat... haha

maru Dokładna lokalizacja na mapie / 2006-07-14 09:41:21 /


mnie od miesiąca pech prześladuje, z samochodem również odmawia posłuszeństwa w naj mnie j oczekiwanym momencie po czym jak juz wracam w okolice domu wszystko wraca do normy.ehhhhh chyba trzeba gruntownie go obadać...

Jellon aka Revenge Racer Dokładna lokalizacja na mapie / 2006-07-15 23:32:07 /