logowanie | rejestracja
capri.pl » forum » zawieszenie » Ku przestrodze !!

Ku przestrodze !!

Witam !!
Na forum jestem nowy ale w tematyce forda głównie Taunusa orientuję się dość dobrze. Chciałbym podzielić się z wami opisem wypadku który przytrafił się mi i mojej dziewczynie podczas podróży nowozakupionem Taurusem z Wodzisławia ( koło Katowic ) do Lublina.
Śmignęliśmy jednym samochodem ja mój przyjaciel Paweł i moja dziewczyna Monia po upatrzonego Taunusa MK3 Kombi. Trasa dość długa ale czego się nie robi dla pasji …
Po dojechaniu na miejsce oględziny wykazały naprawdę dobry stan auta. Blachy nienaszpachlowane, manualnie dobry poza paroma pierdułami typu niesprawny zamek czy klamka. Ale do sedna .. Zakupione zalane gazem Monia jedzie ze mną a qmpel przodem.
Kierunek Lublin radość na twarzy bo kolejny Taurus znalazł się w naszej rodzinie. Po drodze wiele kolein wymijanie tirów pare dróg szybkiego ruchu …………. i nagle wpadamy na 540 ( na wiadukcie ) kilometr obwodnicy Krakowsko … jakaśtam ;-) .. która biegnie zaraz obok Kielc. Zrywa się nam mocowanie tylnego wachacza prawego które jest umiejscowione w prawej podłużnicy, następnie zrywa się wał na krzyżaku, następnie most ustawia się pod kontem z powodu odsunięcia do tyłu prawego tylnego koła a co za tym idzie przód samochodu zaczyna się kierować w kierunku pasa przeciwnego i samochód zaczyna się ustawiać prawym bokiem w kierunku jazdy. Kawałek obok nas w przeciwnym kierunku przemyka tir jakimś cudem prostuje auto kontrując z kierownicy i cudem zatrzymujemy się na skrajnym pasie po którym pędzą samochody w przeciwnym kierunku. KOSZMAR. Odpalam awaryjne … szybko ustawiam trójkąt … oszołomienie zagłuszam przytulaniem rozhisteryzowanej Moniki. Cud nad cudy że to nie była czołówka .. cud nas cudy że to nie był tir który przemkną obok sekundę wcześniej cud że nie uderzyliśmy w barjere nie zakręciliśmy salta na drodze lub nie spadliśmy z tego wiaduktu … cud ! .. Moim zdaniem oczywiście. Auto wyglądało na zdrowe .. podwozie było sprawdzane i wyglądało dobrze jak na taki wiek ( 82 ).
Podrzucam parę fotek i proszę o rozwagę … niesprawdzonym autem można się po prostu zabić .. nic innego. Wielu z was wsiada w pociąg i jedzie nim kupić autko. Wraca następnie do domu często wrakiem do remontu.

Foty:
1 Przed wyjazdem
2 Ślady walki na asfalcie po zerwaniu mocowania
3 Ślady wahacza na asfalcie
4 Zerwany wahacz i wał
5 Widok na koło z boku

Pozdrawiam
Marcin -MrG- Gontarz ( Taunus Klub Lublin )

-MrG- Dokładna lokalizacja na mapie / 2006-08-18 02:11:37 /


gdybym nie jeżdził samochodami na resorach z tyłu, gdzie takie wypadki to norma to może bym się przestraszył.
Ale i tak dobrze że żyjesz.

granadziarz_3M Dokładna lokalizacja na mapie / 2006-08-18 08:20:36 /


A ja opowiem moje przezycie z wtorku.
W skrocie: niedawno robilem cale zwieszenie przod w moim kapciu. jade sobie jade a nagle jeb - i samochod w prawo. na szczescie jechalem wolno (tak kolo 70) wiec wyhamowalem na poboczu. Patrze pod auto a tam wyskoczyl stabilizator z wahacza.
Laweta do najblizszego mechanika a tam mi mowia ze sruba spadla ale na szczecie tylko z prawej strony, Z LEWEJ TEZ NIE BYLO ZAWLECZKI na srubie.
Jak do goscia zadzwonilem co mi autko robil z opierdalem ten mi na to: "panie tam powiiny byc samokontrujace sruby"
Rece opadaja.
W normalnym kraju taka sprawa konczy sie w sadzie a ja najblizsze wakacje na Teneryfie za to spedzam.
U nas? dwa lata ciagania sie po sadach i moze za lawete i naprawe bym dostal.

Szerokiej drogi zycze.

fireone / 2006-08-18 08:32:56 /


Marcin, no to teraz na kolanach do Częstochowy.. za uratowanie życia dziękować.


P.S.
A następnym razem jak będziesz wątek zakłądał, to sprawdx, czy takiego tytułu już nie ma:P
Założyłem taki w maju:))

Pozdro

Palio Dokładna lokalizacja na mapie / 2006-08-18 09:06:00 /


Trza bylo spalic laka zaraz po kupnie, jakby wszystko wytrzymało to by bezpiecznie dojechał :)

A tak na powaznie, to jak mam sie dziwic odpadajacemu wahaczowi w starym taunusie, skoro kilka dni temu zgubiłem mocowanie sprężyny i sprężyne w mercedesie z 96 roku... tez jechalem wolno - akurat 80 km/h, urwalo sie mocowanie sprezyny a wypadajaca sprezyna rozcieła opone. Merc lewym przodem padł na glebe i tak doszuralem sie na pobocze wytracajac predkosc, nie tykajac hebla i zachowujac odrobine zimnej krwi. Dodam, ze kilkanascie minut wczesniej pocinalem nim 180 km/h... Potem okazalo sie ze "okular" nawet nie był bity, a mocowanie sprężyny z drugiej strony rowniez ledwo sie trzymało...

Mysza liil (EM) / 2006-08-18 09:34:41 /


mi kiedyś w taunusie wyskoczył sworzeń w lewym przednim kole, tauni wyglądał jak z filmu "powrót do przyszłości :) na szczęście cała akcja stała się 50m od domu i jechałem może 30km/h :) a pomyśleć że dzień wcześniej wracałem z imprezy w 4 osoby dość często przekraczając 100-120km/h

dodam jeszcze że sworzeń miał przebiegu może 20tyś i był firmy lockheed.

Trójkąt Dokładna lokalizacja na mapie Członek Stowarzyszenia capri.pl / 2006-08-18 09:41:57 /


W mojej ostatnio wypiął sie sworzen dolny i też była gleba.Opona poszła się rypać jak ją wachacz zorał.Jak zjeżdżałem na parking zgrzytajac po asfalcie jakaś kobitka stwierdziła że coś musiało mi sie popsuć bo coś zgrzyta.No ale to była wina mojego zaniedbania.

mario75 Dokładna lokalizacja na mapie Członek Stowarzyszenia capri.pl / 2006-08-18 09:44:32 /


No to ja tez od siebie jednak dołożę, bo mi sie przypomniało coś.

Kupując swojego pierwszego Forda (M17P7B) naiwnie uwierzylem sprzedającemu w bajki jakie opowiadał....no cóz młody byłem i pierwsze auto kupowałem....
Opisał mi stan auta jako zadowalajacy i opoony, i hamulce....
Przy prędkości 80km/h po prostu rozpadła sie opona:((
Była tak sparciała, że normalnie sie rozleciała......dobrze,że było ślisko, a ja jechałem po lekkim łuku (droga bez rowów za poboczmi)..troszke mnię pokręciło po drodze i tyle...Za to natychmiast pojawili się Panowie Niebiecy stojący nieopodal z zamiarem wlepienia mi mandatu za niebezpieczną jazdę po drogach publicznych i zawracanie na ręcznym...debile....

Palio Dokładna lokalizacja na mapie / 2006-08-18 09:50:22 /


Heh, no mi też tak ładnie wahadło tylne wyskoczyło (tyle że z lewej strony). Na szczęście nie w trasie, podczas przejazdu z Krakowa po zakupie, tylko jakiś miesiąc później na podwórku, jak zmieniłem silnik i chciałem sprawdzić, czy laczka obróci (bo poprzedni nie miał moccy takich). Jeszcze mi później podczas naprawy tego, Taunus do kanału wpadł, ech ale to już inna historia :).
A co do sworzni przedniego wahacza, to mi się rozpadł podczas manewrowania na parkingu pod robotą, ale się zdziwilem jak Tauni strzelił kangura :) Wracałem do domu na wahaczach związanych sznurkiem od snopowiązałki :D.
Teraz co jakiś czas włażę do kanału i ogladam te newralgiczne punkty, czy coś się złego nie zaczyna dziać.

gryziu liil (EM) Dokładna lokalizacja na mapie Członek Stowarzyszenia capri.pl / 2006-08-18 10:22:45 /


podobnie jak koledzy wyżej, tyle że dolny swożeń prawego wachacza się urwał, rozciął oponę, auto na glebę, kontra, pobocze,awaryjne laweta itd. oczywiscie dobrze, ze w mieście i przy 60'ciu a na drugi dzien mialem jechać do Poznania i przy 100km/h byłoby pewnie mniej ciekawie (np. Tir, drzewo, dachowanie, zgon)

co do przestrogi - ryzyko wklalkulowane w życie?? równie dobrze, możesz jechać świeżo wyremontowanym taunem i ci ktoś z zakrętu wyskoczy, albo z górki, itd itp

Talar Dokładna lokalizacja na mapie / 2006-08-18 10:29:18 /


Nio cóż... Siedzę za kółkiem 32 lata, nakręcam właśnie szesnastą setkę Kkm [jak kto woli dokańczam czterdzieste okrążenie naszej planety], to i oprócz "nadelneue" wytworów germańskiej precyzji prowadziłem nieraz i ustrojstwa, które miano 'pojazdu' zawdzięczały jedynie inwencji krajowych - pożal się Boże - przeróżnej maści mechesów.
Faktem jest, że sworzeń wahacza nigdy mi się dotąd nie rozpiął, ale 3 lata temu przydarzyło się to memu bratu w 15-letnim wówczas Passacie. I jak zwykle - poprzedniego dnia ciął 180 km/h, a miesiąc wcześniej wrócił nim z Barcelony i Bordeaux. A wyskoczył przy prostopadłym zjeździe z krawężnika w centrum Kraka przy prędkości 0.5 m/s... Mimo to gość nie odbył dotąd peregrynacji na Jasną Górę :)
Co do wypięcia stabilizatora, to w większości aut problem jest banałem. Ze 100 Kkm zrobionych 230-konnym Carltonem o DMC 2300kg conajmniej połowę wykonałem albo z urwanym lewym lub prawym łącznikiem stabilizatora albo też bez stabilizatora wogóle [łączniki pękały i urywały się nagminnie, bo stabilizator był w PL ...prostowany w ramach naprawy przedrejestracyjnej i położony na podłodze "nie trzymał" poziomu. Tylko że Ople [Carlton to taka 3-litrowa Omega A] konstruują inżynierowie i pomysł zastosowania stabilizatora w charakterze przedniego ramienia wahacza nie wpadł im do łba. A Fordy od 50 lat projektują księgowi...
O tylnych wahaczach za chwilkę, bo muszę zluzować kompa :)
Pozdreaux

KRK 4m Dokładna lokalizacja na mapie Członek Stowarzyszenia capri.pl / 2006-08-18 10:54:12 /


No więc to jeszcze raz ja...
Co do tylnych wahaczy natomiast, to przeszedłem to dotąd 2 razy w życiu i za każdym razem bez dramatu. A autka były diametralnie różne - ostatnio był to w 1986 r. 12-letni PF126p. Miejsce akcji - dwupasmówka [wówczas E22, dziś E40] w Sosnowcu, odcinek Mydlice-Strzemieszyce w kierunku na Kraków. W samo południe, środek tygodnia we wrześniu, córki w szkole, żona na prawym, na tylnej kanapie 4-letni wówczas... Perana :) [o3wiście bez fotelika czy chociażby pasów], na budziku ciut ponad setka...
Stało się dokładnie to samo co w opisywanym Taunim - mocowanie wahacza opuściło swe miejsce w płycie podłogowej. tylko że maluch ma wahacze skosne [jak Grania, Sierra czy Scorpio], drugi uchwyt przy dyfrze wytrzymał, podobnie jak amortyzator, a co więcej na swych miejscach pozostały: spirala [mimo przekoszenia geometrii i cofnięcia prawego koła] oraz półośka [dzięki w/w zmianom geometrii]. Pomogło oczywiście niezależne zawieszenie - wózek zaczął tylko nieco myszkować po drodze, więc wyluzowałem, delikatnie odhamowałem na poboczu i resztę trasy do Kraka wykonałem na lawecie.
Ale kilka lat wczesniej [wrzesień 1980] miałem przygodę z czołgiem typu Volvo Amazon P122. Około 1 w nocy leciałem w Nowej Hucie słabo oświetloną dwukierunkową uliczką, której ostatnie kilkadziesiąt metrów przed prostopadłym włączeniem do głównej rozdzielone było wąską podłużną wysepką na dwie jezdnie. Początek wysepki oznakowany był żółtoświecącym pachołkiem, jeździłem tamtędy regularnie conajmniej 2-3 razy w tygodniu, więc po cholerę zwracać uwagę na znaki... Zagadany z siedzącą na prawym szwagierką nagle zobaczyłem na kilkanaście metrów przed sobą barierkę łączącą ów żółtoświecący pachołek ze słupem na prawym poboczu. Na barierce znaki typu "ruch dwukierunkowy na jezdni o ruchu jednokierunkowym", "obowiązujący kierunek jazdy w lewo - wykonać przed znakiem", "zwężenie drogi asymetryczne prawostronne" [wszystko naraz], a za barierką poprzeczny wykop głęboki na dobry meterek... A tu na budziku dobre 8 dych jak nie lepiej...
O3wiście działanie automatyczne - hamulce [4 bębny, a jakże] w blok, wolant w lewo, auto w drifcie, wysepka rośnie w oczach, przód przeszedł, ale huk jak cholera i solidne bujnięcie lewym w górę nie pozostawiają cienia wątpliwości co do strzału tylnym prawym kołem w 15-centymetrowy krawężnik wysepki. Auto turla się już właściwym torem z nieźle wytraconą prędkością, z lewej nikogo, więc skręt w prawo w główną za wysepką i powolne dojrzewanie do oceny strat...
Najpierw - czy da się jechać. Więc wpinam trzy, lekki gazik... przyspiesza - no to krzyżaki wporzo. Środkowy pedał - o dziwo działa... Radyjko off, luzik - turla się i nic nie chrobocze, znaczy łożyska też wytrzymały. Oczyma wyobraźni widzę więc tylko zmasakrowaną felgę, ale na jakimś dobrze oświetlonym skrzyżowaniu wysiadam, oglądam - a tu zero śladu gdyby nie liczyć białego otarcia betonem na bocznej ściance opony. No to na następnej prostej stóweczka i hamowanie - zero problemów. Znaczy się opinie o czołgu nie były przesadzone, Szwed zdał egzamin...
Potem były 2 miesiące normalnej [znaczy się prawie codzień do 160 km/h] jazdy - zarówno po mieście jak i trasy po 400km non-stop. Rzadko solo - zwykle w 3-4 osoby, nierzadko w 5, często z dwójką maleńkich [2-letnia i 3-miesięczna] córeczek. Wprawdzie na lewych łukach autko jakby troszkę bardziej się przechylało niż na prawych, ale poza tym - zero objawów. Wreszcie jakoś w połowie listopada coś zaczęło furkotać w rejonie kolanka wydechu nad osią. Trzeba było wjechać na kanał, wziąć lampę i pooglądać. I wtedy wyszło... Prawy wahacz był w połowie swej długości pęknięty jakby chlaśnięty kątówką. Prawe tylne koło odjechało o jakieś 2cm do tyłu, a most utrzymywany był w tej nowej pozycji przez drążek reakcyjny, krzyżak wału, spirale i amortyzator. A więc zawieszenie identyczne jak w Taunusie, auto kilkunastoletnie, tyle że na niektórych elementach pewnie przewymiarowane...
Reasumując - ostrożności nigdy za wiele. Podwozie oglądać jak najczęściej i nie zwlekać z naprawami. Padnie silnik - dojedziesz na holu lub na lawecie. Padną hamulce, kiera czy zawias - następnym pojazdem może być karawan...
Pozdreaux.

KRK 4m Dokładna lokalizacja na mapie Członek Stowarzyszenia capri.pl / 2006-08-18 11:52:15 /


A swoją drogą miejsce wykonania fotek przez Marcina MrG jest doskonale znane wszystkim krakowskim fordomaniakom. I większość z nas była tam jakieś 13-14 dni temu. Dla jadących z południa drogą E77 w kierunku na Radom jest to bowiem moment zjazdu z obwodnicy Kielc na przemykającą pod wiaduktem krajówkę 74, wiodącą na wschód do Opatowa i Kraśnika, a na zachód do... Miedzianej Góry.
Pozdreaux.

KRK 4m Dokładna lokalizacja na mapie Członek Stowarzyszenia capri.pl / 2006-08-18 12:11:59 /


podziękujmy drogowcom i naszym pięknym i równym wyrobom drogopodobnym:)

BirdDog Dokładna lokalizacja na mapie / 2006-08-18 12:30:03 /


Po drodze na ostatnie Spring Open rozpiął się dla Dyry sworzeń wachacza w Pumie... jechaliśmy akurat około 110 - 120 po dwupasmówce, wylocie z Wawy na Gdańsk, a ja nieszczęśnik siedziałem na tylnej kanapie i wesoło popijałem piwo... Dyra walczył z kierownicą, a ja z butelką - co by piwo mi się nie wylało;) Na szczęście wszystko dobrze się skończyło - no, może ludziska stojący za nami w kilometrowym korku nie byli najszczęśliwsi, ale pozatym było ook;)

Przyczyna: nakrętka się odkręciła... od tak sobie;)

Wroniasty Dokładna lokalizacja na mapie / 2006-08-18 12:30:51 /


to ja dopisze sie do tego co napisal Krk4m- podobne przezycia z PF 126p w wieku prawie "na dowod osobisty". Przy ruszaniu spod swiatel (sic!) dodam, ze spokojnym, jakies dziwne odglosy z tylu z prawej, spokojny zjazd na zielona trawke sprawdzenie, ze przednie mocowanie wahacza niestety nie doczeka dowodu osobistego, a potem zjazd do zajezdni z wahaczem umocowanym na sznurek (nie moj pomysl, tylko niedaleko mieszkajacego znajomego, ktory nie takie rzeczy musial sam naprawiac, w czasach, gdy na rajdach lapalo sie na opony podkowy pojazdow napedzanych owsem:).
Pozdrowienia

Yendrek Członek Stowarzyszenia capri.pl / 2006-08-18 13:07:31 /


również polecam sprawdzic przed kupnem stan podłogi..tyle że ja swojego oglądałem i przy mocowaniach wahacza wyglądało ok. a okazało się to mocno przegnite tak jak tu u kolegi i zaklejone taśmą, na to baranek:/ kolejne to bede młotkiem obstukiwał...z zawrotną prędkością dobiegającą do 70km/h i pływającym tyłem przejechałem ponad 300km, dziś bym brał lawete.
A co do odkręcających się nakrętek to właśnie w drodze na PC odkręciła się Kżyhowi nakrętka trzymająca pisate koła, akcja działa się na powiedzmy"autostradzie" przy ok 120km/h, ale koło jakims cudem nie wyjechało chyba tylko dlatego że pod wpływem małego przeładowania nie pozwoliło na to nadkole, nieciekawie mogło by być gdyby jednak spadło. Kżyha w dalszą trase wysłalismy z dodatkową nakrętką kontrującą, którą tak pewnie w Bieszczadach odkręcił co by kołpak zalożyć:)

Havel aka Gaweł Dokładna lokalizacja na mapie / 2006-08-18 15:04:29 /


ehh pany nastraszyliście mnie zaraz ide z młotkiem popukać bardziej szczegułowo w mocowania wachaczy:)

BirdDog Dokładna lokalizacja na mapie / 2006-08-18 16:30:55 /


heh właśnie się dowiedziałem że corsa która koło mojego dzioba parkuje pod blokiem poszła dzisiaj hmmm w polskę na części a dokladniej została skradziona, jest to wątek ku przestrodze więc morał z tej sytuacji taki "niekupuj nowych samochodów i niezostawiaj ich na dworze w nocy" może z miesiąc sobie sąsiad pojezdził a że jest chamem to mi go wcale nieszkoda

BirdDog Dokładna lokalizacja na mapie / 2006-08-18 17:45:20 /


no ja juz o tym trabilem wczoraj !! bo mi Marcin naswietlil sytuacje
najwazniejsze ze nic sie nie stalo !!!!!

Ale z tego wszystkiego i tak bedzie kolejny Fordzik w Lublinie

Wojdat Dokładna lokalizacja na mapie Członek Stowarzyszenia capri.pl / 2006-08-18 21:35:02 /


tak czytam i czytam .......

ten element nazywa sie

WAHACZ !!!!

e no - być fanem motoryzacji i robić taki błąd ? No conajmniej nie wypada.



Ja w Capriku miałem podobną historie - tj. podczas drogi w góry strzeliło łożysko tylnej półośki (na szczęście prawej) i całe koło z półosią postanowiło opuścić most , nagle auto padło na glebe prawym tyłem , oczywiście wyrwany przewód hamulcowy spowodował, że wciskanie środkowego pedału nie przynosiło żadnych efektów , a kierowalność i dramatyczne próby pozostania na drodze skończyły sie w rowie. Przy okazji minąłem słup energetyczny z betonową podstawą o kilkadziesiąt cm i zaliczyłem miekkie lądowanie tuż przed betonowym słupkiem płotu ;-) Ehhh czy auta z Polski zawsze muszą być tak zadbane ? :-P

MikeB4 Dokładna lokalizacja na mapie Członek Stowarzyszenia capri.pl / 2006-08-19 11:01:42 /


Jaki kraj takie samochody :) ,zreszta ehh ...

mitrov Dokładna lokalizacja na mapie / 2006-08-19 15:35:28 /


Przepraszam, ten TauRus to wynik emocji?

radzieckii / 2006-08-19 21:56:24 /


No patrząc na zdjęcia to napewno to wynik emocji nie małych zresztą.

Maroo Dokładna lokalizacja na mapie / 2006-08-19 22:06:37 /


popieram Mysze, ja jak kupowałem granie to przy włascicielu wykreciłem pare kółek no i hamowanie z 80km/h do zera... dopiero do domciu...

tachu Dokładna lokalizacja na mapie / 2006-08-20 20:34:15 /


powiem jeszcze sprawdzać dociągniecie srub i nakrętek kół, ja w swoim capri potrzebowałem dostac sie do błotnika od wewnatrz by go zakonserwowac, spieszyłem sie dość ,a ze załozyłem plastkikowy dekielek felgi nie zaobaczyłem ze sałabo dokręcilem nakrętki. jade dość szybko ok 90 i słysze ze cos mi delikatnie puka, hmm mówie no nic to chyba po tym jak jakis czas temu wpadłem w dziure w jezdni, jade dalej puka coraz głosniej e końcu mówie nie no zatzymam sie i sprawdze, wychodze patrze, poruszam samochód na lewo prawo no niby nie stuka, a zobacze koło pomyślałem, a tu skubane odkrecone i gania na boki, dokrecilem i po sprawie ale z niedopatrzenia moglo być nie ciekawie

Jellon aka Revenge Racer Dokładna lokalizacja na mapie / 2006-08-20 23:41:03 /


a to jeszcze jedna moja historyjka :)) mianowicie dotyczy wulkanizacji i sprawdzania czy dobrze człek koło dokręcił :)) teraz już sprawdzam za każdym razem po tym jak tylne lewe koło opuściło mnie tuż za szczytem wiaduktu,
z ciekawostek:
- koło mało nie potrąciło jakiejś starszej pani,
- następnie uwaliło w ścianie sklepu meblowego {15cm w lewo i miałbym na sumieniu wielką szklaną witrynę},
- wbrew temu co kiedyś myślałem to płyn hamulcowy się pali! po tym jak spływa po rozgrzanej do czerwoności tarczy kotwiącej :)
- była noc więc auto zostawiało za sobą piękny snop iskier, tarcza kotwiąca starała się jakieś 2cm.
- wszystkie 4 nakrętki koła znalazłem w stanie nienaruszonym na szczycie wiaduktu
- bęben hamulcowy odnalazłem 2 dni po zdarzeniu w parku obok wiaduktu

suma strat: chwila strachu, opieprz od starszej pani której zabrakło chwile do spotkania z kołem :)

Trójkąt Dokładna lokalizacja na mapie Członek Stowarzyszenia capri.pl / 2006-08-21 00:36:25 /


he no i ja dzis w Transolu slysze ze cos dziwnie szura :)
Sobota wymiana gum w wachaczach tak mnie zmeczyla ze nie dokrecilem mocniej nakretek :(

ale ja to juz mam chyba w standarcie , w wawce juz kolo zgubilem , ale Gryz byl wiec szybka pomoc i jazda dalej

w Capriku z tylu to sie objawia dziwnym klekotem :)

ehh kiedy ja sobie to zakoduje ze to sie dokreca mocno :D a nie palcami :/

Wojdat Dokładna lokalizacja na mapie Członek Stowarzyszenia capri.pl / 2006-08-21 19:32:45 /


Mi też coś zaczęło ostatnio "w moście pukać". A rękę bym sobie dał uciąć, że mocno dokręciłem miesiąc temu, zakładając koła w 40 st upale.

radzieckii / 2006-08-21 23:03:10 /


TauRus to wynik emocji potwierdzam ;-) ! Dziś dojechałem wyspawanym w Kielcach "Szczęściarzem" do Lublina. Z miejsca poprawiłem centralny zamek który się posypał oraz dorobiłem zamiennik dla plastikowego giberesu który przesuwa cięgno zamykające za zankiem w dzwiach od strony kierowcy .... patent z blachy ;-). Teraz wymiana przedniej sprężynki mało nowoczesne radio ;-).

-MrG- Dokładna lokalizacja na mapie / 2006-08-26 21:47:46 /


nono i ja czekam na wglad :)
slyszalem ze byliscie u mnie w sobote a ja walczylem caly dzien z Caprikiem ale w warsztacie

Wojdat Dokładna lokalizacja na mapie Członek Stowarzyszenia capri.pl / 2006-08-27 08:58:32 /