logowanie | rejestracja
capri.pl » Klub » nasze samochody » gryziu liil (EM) - Ford Taunus TC II 2.0 R4 Pinto Ghia 1978 "Blues Mobile" » Zakup - czyli jak wyglądał zanim zaczął wyglądać :D

gryziu liil (EM) - Ford Taunus TC II 2.0 R4 Pinto Ghia 1978 "Blues Mobile" - Zakup - czyli jak wyglądał zanim zaczął wyglądać :D

[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]

Właściciel: gryziu liil (EM) Dokładna lokalizacja na mapie Członek Stowarzyszenia capri.pl
Samochód: Ford Taunus TC II 2.0 R4 Pinto Ghia 1978 "Blues Mobile"
Status: sprzedany (w posiadaniu od 2004-10-11 do 2009-10-08)
Aktualizacja: 2007-01-10 15:42:27

Powód zakupu Taunusa był dosyć prosty. Caprik rozdłubany, a trzeba było czymś tyłek wozić. Kryterium poszukiwań było dosyć liberalne "Taunus TCII z gazem".
Zaczęło się wertowanie ogłoszeń na capri.pl i już miałem pierwszego potencjalnego kandydata, mianowicie Wojdatowego "Pantha-REI". Jednak z przyczyn nie koniecznie zalegalizowanej gazowni odpuściłem sobie ten egzemplarz.
Następny pod rozwagę był brany Tauniak Wydmikufla. To jednak z kolei był polifting, więc dylematy też nie trwały długo.
Kilka fur się jeszcze przewinęło, aż w końcu pojawiło się ogłoszenie z Krakowa. Ktoś chciał się pozbyć Taunusa TCII 4d tanio. Złapałem za telefon i dzwonię, co i jak. Okazało się, że Koleś kupił sobie wymarzonego hamerykańckiego vana, i Tauni nie był już potrzebny (szczególnie, że jego żonie nie przypadł do gustu pomysł odziedziczenia auta). Jednak sentyment do fury był na tyle skuteczny, iż postanowił nie oddawać go złomiarzom. Stąd atrakcyjność ceny była znaczna. Tylko, że wygląd też pozostawiał nieco do życzenia:)



Umówiłem się na oględziny w Krakowie z zamysłem zakupu, a żeby złagodzić koszty załatwiłem sobie w tym czasie delegację do Krakowa, jednak wtedy poleciała pierwsza kłoda pod nogi:( Jako że auto garażowało obecnie gdzieś pod Krakowem, więc sprzedający miał tego dnia nim przyjechać do pracy, żeby się w wolnej chwili można było spotkać. Pech chciał, że Tauniak zastrajkował i postanowił nie odpalić, więc oględziny szlag trafił. Cóż nie poddałem się. Umówiłem sobie następnych kilku klientów z Krakowa na kolejny termin delegacji. a z właścicielem Tauniaka, że w międzyczasie dotransportuje go do Krakowa i wstawi do jakiegoś swojego zaznajomionego warsztatu, coby porządnie przejrzeli furę przed ewentualna podróżą do Wawy o własnych siłach.
No i nadszedł w końcu ten dzień. 11 października A.D.2004. Spotkałem się ze sprzedawcą, i pojechaliśmy do tego warsztatu.
Niestety nie pamiętam adresu gdzie to było, jednak serdecznie nie polecam tego przybytku, (ale o tym później).
Auto stało sobie na placu. Co do zarysu linii przodu, to wiedziałem czego się spodziewać dzięki przysłanym wcześniej fotkom, więc z nóg mnie nie zwaliło;) natomiast znalazłem kilka dodatkowych - niestandardowych otworów w poszyciu zewnętrznym, (np. bieżnik opon przednich można było spokojnie ocenić patrząc z góry przez błotnik:). Próba odpalenia silnika zakończona jednak sukcesem i deklaracja sprzedawcy, że jeszcze możemy cenę przenegocjować wbiła ostatni gwóźdź do tej trumny.
Postanowiliśmy dokonać transakcji u kolesia w pracy, więc ruszyliśmy na dwa auta.
Tauniak poruszał się koszmarnie. Nie miał wogóle mocy i silnik (1.6) strasznie nierówno chodził, ale jakoś się toczył. W końcu dopełniliśmy formalności i pojechałem dalej załatwiać swoje sprawy służbowe. Dotankowałem gazu i praca silnika minimalnie się poprawiła, ale do ideału to było baaardzo daleko:(
Później spadła mi na palce u nóg kolejna kłoda. Strzeliła mi linka od gazu, a tu do domu 300km. Myślę sobie: zaraz trzeba będzie zacząć miejscowych obdzwaniać, ale postanowiłem spróbować sam sobie poradzić. Zakasałem rękawy (oczywiście w gajerku jak to w delegacji) i na terenie PAN-oskiego Instytutu Geologii rozkręcam zardzewiałego Taunusa:) Szczęśliwie chyba przez cały żywot tego auta zużyte części z niego były gromadzone w bagażniku, więc po dłuższej męczarni udało się jakoś zaradzić awarii:)
Można było ruszyć w drogę do Warszawy, a ta się okazała prawdziwą drogą przez mękę. Jak już wspomniałem silnik cierpiał na permanentny brak mocy, jednak okazało się, że głównie na LPG. Jazda na Benzynie do Warszawy jednak mi się nie uśmiechała, więc technika była następująca: przełączenie na benzynę, pedał w podłogę i rozpędzamy się. Jak prędkość doszła do okolic 80 -100 km/h, to można było przełączyć na gaz i tak przez jakiś czas można było podróżować, a prędkość powoli sobie spadała (no chyba, że było akurat pod górkę, to już wtedy tylko bena ratowała sytuację). Jak prędkość spadła do 50 km/h, to znowu centralka na pozycję "bena", pedał w podłogę.... i tak do Tarczyna, gdzie patent z linką gazu powiedział dosyć:(
Jako że było już ciemno, to naprawa linki tym razem nie była tak komfortowa. Na szczęście po chwili dogonił mnie kumpel z pracy, z którym rano jechałem do Kraka, przyświecił mi trochę światłami i znowu udało się jakoś zaczepić tą linkę.
Tym razem już udało mi się doczłapać do samego domu.
W najbliższą sobotę wziąłem się za poszukiwanie przyczyn tak kiepskiej jazdy. Co się okazało: Przede wszystkim jedna świeca była potłuczona - prawie wcale nie było porcelanki na wierzchu:(. Po wymianie świec auto odzyskało wigor na benie, ale z LPG nadal była lipa:( Jako, że w tej kwestii był ze mnie kompletny lajkonik, to wydrukowałem sobie "Krótki poemat..." i hajda do garage kręcić śrubkami. 10 minut kręcenia i już laczek na LPG był obracany:). Pozwolę sobie w tym miejscu przypomnieć, że Tauniak był świeżo odebrany z warsztatu po przeglądzie na okoliczność dosyć dalekiej jak dla niego podróży:/ a warsztat oczywiście m.in. specjalizujący się w instalacjach LPG:/
Później jeszcze się okazało. że jeden zawór w silniku był upalony i auto jeździło cały czas na 3 garach, stąd nierówna praca silnika. Mam gdzieś zdjęcie tego zaworka, to jak znajdę, to dorzucę.
A tak był skonstruowany przedni zderzak :)



Pozdro
liil

Komentarze

a taki był fajny... zniszczyłeś gryziu ładnie i pomysłowo zmodyfikowane auto :D

spawn Dokładna lokalizacja na mapie [2007-01-10 19:05:12]