[ rozmiar zdjęć: duże | małe | domyślne ]
Właściciel: | wąski77 |
Samochód: | Ford Capri Mk III 2.0 R4 Pinto S 1982 |
Status: | aktualnie posiadany |
Aktualizacja: | 2025-10-06 14:27:07 |
Geneza.
Na przełomie 2024/25 planując ( wybierając kierunek ) wakacji przeglądałem dużo yt, więc trafiały się na filmy z różnych fajnych miejscówek. Trafiłem też min. na film z miejsca, które od jakiegoś czasu siedziało mi w głowie, ale jeżeli tam jechać to tylko Capri.
No to siedzę i myślę.
Capri... czyli w dwie osoby.
Czyli trzeba zrobić losowanie na funkcję pasażera...
Czyli ktoś strzeli focha, że wyciągnął dłuższą zapałkę....
Taaa. Ale jesienią mamy okrągłą rocznicę ślubu... Znowu trza to odłożyć na inny termin...
https://www.youtube.com/watch?v=8cDKFOgL4mQ
Chwila! Przecież te kropki da się połączyć!
Punkt wycieczki dla siebie mam. Teraz coś dla żonki. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie na mapę i samo się ułożyło. No to jedziemy.
Tak to mniej więcej było...
Pierwotna trasa była nieco inna ale o tym później.
Dzień pierwszy.
Trasa na start to 960 km więc nie chcem ale muszem - jedyny wybór to autostrady.
Mniej więcej 150 km za Wiedniem zaczęło padać więc widoki słabe. Mając niezły czas na granicy A/IT wypuściłem cebulę z serca i zamiast ciąć płatną autostradą pojechaliśmy 150 km wiochami.
Zdjęć właściwie nie ma bo pogoda słaba i trza było się skupić na krętej drodze.
Dzień drugi.
Ponieważ oficjalny powód wyjazdu to "20 rocznica wydarzeń październikowych" punkt programu wybrany dla żony właściwie był oczywisty - Wenecja.
Nocleg mieliśmy około 60 km od Wenecji, byliśmy jedynymi gośćmi w domu więc było pięknie cicho.
Aaa! Najważniejsze - o celu wyprawy Grażyna dowiedziała się będąc już na miejscu we Włoszech. To była niespodzianka. Jakiś czas temu kazałem jej jedynie wziąć urlop na dane dni i powiedziałem, że gdzieś jedziemy. Tyle.
W miasteczku w warsztacie stał ładny rekin
Z racji, że nie lubię pchać się "pod samo wejście" samochód zostawiłem w Mestre ( ale za to 50m od dworca :) ) a dalej pojechaliśmy pociągiem. Całe 10 min.
Na parkingu znalazłem mocno zakurzoną ale prześliczną Fulvię
Kilka fotek z Wenecji
Dzień trzeci.
Poprawka Wenecji. Dzień wcześniej nie załapaliśmy się do bazyliki św Marka więc wróciliśmy już z kupionymi wieczorem biletami.
I jeszcze kilka fotek.
Na koniec przejazd do następnej miejscówki - ładny stylowy dom w ładnym otoczeniu.
Dzień czwarty.
W tym miejscu nastąpiła zmiana planów w oparciu o prognozy pogody, które nie były zbyt optymistyczne na dzień piąty, a miejscówka zaledwie kilka dni wcześniej wyglądała tak:
Nadrabiając z 200 może 250 km pognałem na przełęcz Stelvio :)))
Pogoda trafiła się genialna, oficjalnie 16 stopni ale w słońcu było na pewno więcej.
Zabawa na agrafkach pełną gębą, aż chciało by się więcej. Myślałem że bez wspomagania, i autem mającym zwrotność autobusu przegubowego będą ciężary ale wcale źle nie było.
Na pewno ułatwieniem było, że był piątek - ruch był nieduży.
Plan i układ noclegów był ustawiony pod szczytowanie od strony południowej a zjazd na północ ale zmiana trasy wymusiła odwrotną kolejność.
Dla wybierających się: w moim odczuciu strona południowa ( od Bormio ) jest łatwiejsza do podjazdu - jest jakby szerzej i agrafek jest trochę mniej.
Kilka napotkanych wozów.
Jak już się wjechało to trzeba zjechać...
W taki oto sposób zdobyłem dwie sprawności skauta
dobranoc... to był dobry dzień.
Dzień piąty.
W sobotę znowu dała znać o sobie zmiana trasy bo przejechać musieliśmy 500 km ( bez autostrad oczywiście ) co mocno ograniczyło czas na przystankach.
Celem było choć częściowe objechanie jeziora Garda.
Pierwszy przystanek punkt widokowy Rocca di Manerba a potem w górę aż do Riva del Garda.
Kilka fotek z drogi
I kilka napotkanych wozów, które zdążyliśmy ustrzelić.
Dzień szósty.
Niestety rocznicowy, romantyczny wyjazd we dwoje musiał się kiedyś skończyć więc szósty dzień to powrót. W nocy zaczęło padać i lało do... 150 km przed Wiedniem. Hmmm.
Łącznie w 6 dni zrobione 2802 km.
Jedna z miejscówek gdzie chciałem pojechać Capri odhaczona. Cały czas z tyłu głowy jest jeszcze jedno obowiązkowe miejsce i dałem sobie czas na nie do 50tki.
A co jeszcze się urodzi - zobaczymy.